Żadnej drużynie, przez cały sezon zasadniczy nie udało się pokonać kaliskich siatkarek na własnym parkiecie. Jednak w niedzielę bliskie zdobycia kaliskiej areny były siatkarki z Gliwic, które stoczyły z MKS-em, pięciosetowy bój. Pierwszy set gładko wygrany przez kaliszanki do 17-tu nie zapowiadał takiego obrotu zdarzeń. Tymczasem drugą partię gospodynie zaczęły od powadzenia 5:0, a zakończyły przegrywając na przewagi 24:26, W trzecim secie kaliszanki ugrały zaledwie 13-punktów, a w końcówce czwartego przegrywały już 16:20. Wtedy przyszło wyczekiwane przełamanie MKS-u. Kaliszanki zdołały wygrać tę odsłonę 26:24, a decydującego tiebreaka 15:8.

"Jak to się mówi wróciliśmy z dalekiej podróży, tylko dlaczego sobie ją zafundowaliśmy. Po pierwszym secie, wygranym przez nas zdecydowanie zabrakło nagle koncentracji. Pozwoliliśmy drużynie z Gliwic się rozegrać. Żadnej z naszych zawodniczek nie poznawałem, powiedziałem im to podczas jednego z czasów. Nie realizowały żadnej taktyki. Trzeba było zacząć rotować składem. Dopiero gdy dziewczyny miały nóż na gardle, to stanęły na wysokości zadania i zaczęły grać swoją siatkówkę. W efekcie w tie-breaku zdobyły osiem punktów z rzędu" - podsumował radiuCENTRUM trener MKS-u Mariusz Wiktorowicz.

W ten weekend kaliskie siatkarki rozegrały dwa ligowe mecze. W piątek, w hali Arena pokonały SMS Szczyrk 3:1. Do końca rundy zasadniczej kaliszankom pozostały dwa wyjazdowe spotkania. Energa MKS Kalisz umocnił się na pozycji wicelidera I ligi.

Energa MKS Kalisz – AZS Politechniki Śląskiej Gliwice 3:2 (25:17, 24:26, 13:25, 26:24, 15:8)

Energa MKS: Wawrzyniak, Nazarenko, Dybek, Janicka, Łukasiewicz, Sroka oraz Bulbak (l), Głowiak (l), Drewniak, Raczyńska, Cabajewska, Widera, Andrzejczak, Kucharska

AZS: Trach, Kukulska, Brzoska, Szczygieł, Sokolińska, Shapoval oraz Jagodzińska (l), Ulumbelaszwili (l), Dyduła, Piątek, Kęsik.