"Kaliszanie sygnalizują, że obecny system odbioru bioodpadów w mieście jest niewystarczający" - alarmuje Tadeusz Skarżyński, miejski radny PiSu. W interpelacji do prezydenta Kalisza zwrócił również uwagę na to, że jesienią ilość odpadów zielonych, zwłaszcza w domach jednorodzinnych, wzrasta. Dlatego zapytał włodarza, czy ma plany, jak rozwiązać ten problem. I jak się okazuje - prezydent recepty na ten kłopot nie ma.

Z chwilą nadejścia jesieni wielu mieszkańców Kalisza rozpoczyna ostatnie prace porządkowe w swoich przydomowych ogródkach. Skoszona trawa, masowo opadające liście to często bardzo duży problem. Te pozostawione na trawniku, czy na ścieżkach będą gniły; w oczku wodnym zanieczyszczą wodę. W związku z tym należy je regularnie sprzątać i wie o tym każdy, kto przed swoim domkiem ma nawet niewielki zieleniec.

Radny Tadeusz Skarżyński zwrócił uwagę prezydentowi Kinastowskiemu, że jesień jeszcze nie nadeszła, a system odbioru bioodpadów jest niewydolny. Mimo tego, włodarz Kalisza nie zamierza zmieniać systemu odbioru zielonych odpadów. W odpowiedzi na interpelację, Kinastowski przypomniał jedynie o tym, co każdy mieszkaniec domu jednorodzinnego z pewnością już wie, czyli że zielone śmieci gromadzimy w brązowych pojemnikach, że ich odbiór w okresie wiosenno-letnim odbywa się raz w tygodniu, a w jesienno-zimowym raz na dwa tygodnie. Dodał też, że istnieje możliwość indywidualnego wywożenia odpadów do PSZOK-u przy ul. Piwonickiej.

Zachęcił też mieszkańców do kompostowania zielonych resztek we własnym kompostowniku. Ci, którzy się na to zdecydują, mogą ubiegać się o zwolnienie z części opłat za odpady komunalne.

A zielony problem pozostał.