74 lata temu zakończyła się niemiecka okupacja Pleszewa. Wydarzenie pleszewianie kojarzą z wybuchem czołgu, którym od strony Kalisza wjeżdżali do miasta żołnierze Armii Czerwonej.

Styczeń roku 1945 był mroźny. Temperatura spadła poniżej 30 stopni. Przez Pleszew przeciągały kolumny niemieckiej ludności cywilnej, uciekającej przed napierającą Armią Czerwoną. W ratuszu było nerwowo, Niemcy palili dokumenty albo je wywozili. Po 20 stycznia z okna na strychu w pleszewskim ratuszu obserwowano przesuwające się czarne plamy, które wyglądały jak las, a okazały się oddziałami Armii Czerwonej - napisał w swoich notatkach Józef Bierła - sekretarz w magistracie. 24 stycznia od strony Kalisza wjechała do miasta kolumna sowieckich czołgów. Niemiecki żołnierz rzucił minę pod pierwszy czołg, który wybuchł. Wrak został na rynku i miesiąc później wybuchł, raniąc śmiertelnie 12 pleszewian.

Ks. Ludwik Walerowicz wspominając wyzwolenie Pleszewa pisał, że 24 stycznia pleszewianie wyszli do wyzwolicieli z kwiatami. Ale kiedy ci zaczęli kraść rowery i zegarki i gwałcić kobiety, ulice miasta opustoszały. Przez wiele lat o wyzwoleniu Pleszewa przypominała tablica upamiętniająca śmierć sowieckich czołgistów. Nowa tablica czci też pamięć pleszewian, którzy zginęli wskutek wybuchu wraku.