W sierpniu 1985 roku w Pleszewie była powódź. Ujarzmiona i ukryta w dwóch rurach rzeczka Ner wydostała się na powierzchnię i rozlała swoje wody na okoliczne ulice. Zalany był dworzec kolejowy, pływały łodzie, a pleszewianie przemieszczali się też po platformach ustawionych jedna przy drugiej.

Ner to niewielka rzeczka, która swój początek i koniec ma w gminie Pleszew. Do lat 60. XX wieku płynęła przez miasto, zbierając coraz więcej ścieków. W końcu sama stała się ściekiem, dlatego ówczesne władze postanowiły na terenie miasta od Lipowej do Sienkiewicza wpuścić rzeczkę w kanał, a dokładnie w dwie rury.

W sierpniu 1985 roku, po trzech dobach ulewnego deszczu, kiedy na miasto spadło 177 cm wody, rury nie wytrzymały. Ner "wyskoczył" z rur i zalał okoliczne ulice, na kilka dni paraliżując życie Pleszewa.

Osuszanie piwnic i budynków trwało znacznie dłużej. W ostatnich miesiącach, ze względu na anomalie pogodowe, wrócił w pleszewskim ratuszu temat dołożenia Nerowi pod ziemią jeszcze jednej rury, co kosztowałoby 1 000 000 złotych albo raczej odkrycia Neru, co kosztowałoby około 3 000 000 złotych i nawet w czasie ulewnych deszczów nie pozwoliłoby wodzie opuścić koryta rzeki.