500 ognisk choroby Aujeszkyego wykryto w powiecie kaliskim. Liczba jest zatrważająca. Podczas pierwszego próbkobrania przebadano 4,5  tysiąca stad świń, pobrano 26 tysięcy próbek krwi. Choroba cały czas jest eliminowana, zostały wykupione 33 stada z poszczególnych gmin i wsi, po to, by miejscowości były wolne od tej choroby. "Wszystkie te dane brzmią groźne, jednak trzeba pamiętać, że choroba nie jest zagrożeniem dla ludzi" -  mówi Joanna Kokot-Ciszewska, z Powiatowej Stacji Weterynarii w Kaliszu.

"Ta choroba jest nazywana inaczej wścieklizną rzekomą, ale nie jest to ta sama wścieklizna, która występuje u zwierząt mięsożernych. U stada, które jest zarażone choroba Aujeszkyego obserwuje się objawy neurologiczne, postać "siedzącego psa", drgawki, ślinienie. Rolnik ponosi przede wszystkim straty ekonomiczne, dlatego choroba jest eliminowana, jest ona przyczyną tego, że rodzi się mała ilość prosiąt, występują martwe płody. Jesteśmy ostatnim krajem, który rozpoczął zwalczanie tej choroby, jeślibyśmy eliminacji nie rozpoczęli, na nasz kraj nałożone by zostało całkowite embargo na wywóz polskiej wieprzowiny i świń."

Rolnicy, którzy są właścicielami stad zakażonych, muszą się dostosować do konkretnych wymogów. Nie wolno im wywozić świń ze stada, tylko i wyłącznie do uboju, świnie muszą posiadać specjalne świadectwo z czerwonym paskiem, występuje również zakaz krycia naturalnego, a także zakaz wprowadzania nowych świń do stada. Rolnik musi zakażone stado całkowicie zlikwidować. Obecnie na terenie powiatu trwa drugie pobieranie prób krwi.

wojtysrc.fm