Fiaskiem zakończyły się negocjacje w sprawie zbycia udziałów Giełdy Kaliskiej. Miasto zamierza odstąpić od rokowań w tej sprawie. Stefan Lis, który udziały miał nabyć, a dodatkowo wnieść aportem tereny w sąsiedztwie giełdy, postanowił skorygować wynegocjowane wcześniej warunki umowy. Ma to związek ze zmianą przepisów podatkowych, w myśl których nabywca musiałby zapłacić dodatkowo 3 miliony złotych.
"To sprawiło, że miastu sprzedaż udziałów się nie opłaca" - podkreśla prezydent Kalisza, Janusz Pęcherz. - "W ogłoszeniu prezydenta miasta, stanowiącym załącznik do zarządzenia jest zastrzeżenie możliwości odstąpienia od rokowań bez podania przyczyny. W związku z przedstawioną sytuacją, jeśli nic się nie zmieni, zamierzam z tej możliwości skorzystać. Pozostaje więc pytanie, co dalej z giełdą? Miasto nie znajduje się w sytuacji przymusowej, w której za wszelką cenę musi pozbyć się swojego majątku na każdych warunkach"

Prezydent wylicza, że do miejskiej kasy w ubiegłym roku wpłynęły ponad 3 miliony złotych z tytułu opłaty targowej, w tym prawie 1,5 miliona z giełdy samochodowej. Ta kwota była wyższa o ponad 360 tysięcy od wpływów uzyskanych rok wcześniej.
Temat Giełdy Kaliskiej wrócił więc do punktu wyjścia.

jaskorc.fm