"Szkoły w powiecie kaliskim kształcą bezrobotnych" - alarmuje radny powiatowy Lech Gnerowicz. I domaga się podjęcia takich działań, które sprawią, że kierunki w podległych starostwu szkołach będą odpowiadały potrzebom rynku pracy. Teraz jest z tym problem, a starostwo każdego roku na edukację wydaje z budżetu wielkie pieniądze.

"Czy słusznie?" - pytał Lech Gnerowicz na wtorkowej sesji rady powiatu.

"Te 8 milionów złotych to nie tylko po to, żeby dać pracę nauczycielom. Nie po to, by nietrafione zawody i absolwenci tych szkół ustawiali się w kolejce do urzędu pracy i powiększali i tak już duzą liczbę bezrobotnych. Może czas przebudzić tych dyrektorów, żeby umieli nie tylko pisać wnioski o nagrody i podwyżkę pensji, ale żeby również trafili z dobrą ofertą do absolwentów szkół ogólnokształcących i zainteresowali właśnie zawodem deficytowym"

Starosta Krzysztof Nosal podkreśla, że kierunki w szkołach powiatowych są takie, jakimi jest zainteresowanie. Nie ma np. liceów ogólnokształcących, bo uczniowie z powiatu wychodzą z założenia, że jeśli liceum, to tylko w Kaliszu. Nie można nic poradzić na fakt, że uczniowie nie chcą się kształcić w kierunkach np. budowlanych - choć dla budowlańców praca jest. Sami świadomie wybierają kierunki, które potem nie gwarantują im pracy, ale które wśród kolegów są popularne.

"Będziemy rozmawiać z dyrektorami szkół o zmianie kierunków i dostosowaniu propozycji szkół do potrzeb rynku pracy. Ale to nie gwarantuje, że rodzice wyślą swoje pociesy do szkół z kierunkami deficytowymi" - mówił starosta.

Ale to od uczniów będzie należał ostateczny wybór szkoły. A im więcej uczniów w szkole - tym dla samorządu lepiej. Bo za każdym uczniem idą pieniądze z subwencji oświatowej.

jaskorc.fm