Straż Miejska w Pleszewie policzyła i zlokalizowała miejsca pobytu siedmiu bezdomnych, którzy zamieszkują pustostany i nie chcą iść do schroniska Towarzystwa Brata Alberta, gdzie trzeba podporządkować się pewnym rygorom. Tymczasem tam są już tylko dwa wolne miejsca i to tylko dla osób zameldowanych w gminie Pleszew.

Komendant Straży Miejskiej Włodzimierz Kraska doskonale zna całą siódemkę z imienia i z nazwiska. Pomieszkują w opuszczonej przychodni przy ulicy Poznańskiej, w opuszczonej cegielni w Nowej Wsi, jak mówi komendant - za cichym przyzwoleniem właściciela. Spotkać ich można codziennie na pleszewskim rynku, gdzie wymieniają się informacjami, zdobywają pieniądze ,,na bryndkę (czyli denaturat) i na bułkę'', wygrzewają się na słońcu. W południe idą na posiłek do jadłodajni prowadzonej przez siostry służebniczki. W weekendy jedzą to, co zgromadzili przez tydzień. Dwaj mężczyźni są z gminy Pleszew, pięciu z okolicznych gmin. Tylko tych dwóch pleszewskich, może po nadejściu mrozów ubiegać się poprzez Miejsko - Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Pleszewie o miejsce w pleszewskim schronisku. Pod warunkiem, że nie będą pić alkoholu. Pozostali bezdomni z pleszewskiego schroniska nie skorzystają. Muszą się nimi zająć gminy, w których przed wyjściem na ulicę byli zameldowani.