Twierdza przy ulicy Kusocińskiego w Ostrowie padła już w siódmej kolejce rozgrywek Polski Ligi Koszykówki. Atlas Stal przegrał na własnym parkiecie z Energą Czarnymi Słupsk 73:85. Zespół Andrzeja Kowalczyka zagrał chyba najsłabsze spotkanie w tym sezonie, fatalnie przegrywając szczególnie walkę na tablicach.

Gospodarze prowadzili tylko na początku. Praktycznie od drugiej kwarty zaznaczyła się przewaga Czarnych Słupsk, którzy zbiórkę do przerwy wygrali aż 22:7.

- "Na desce też zagraliśmy słabo. I to nie jest tylko wina wysokich graczy. Również niscy koszykarze nie zastawiali. W efekcie na tablicach Czarni zrobili z nas miazgę" - przyznał po meczu Krzysztof Szubarga.

W 32 minucie Atlas Stal przegrywał już różnicą 16 punktów. Zryw Carlosa Rivery dał przez chwilę nadzieje, szybko rozwianą przez fatalnie dwie decyzje w ataku Łukasza Majewskiego.

- "Na pewno zabrakło mi trochę zimnej krwi. Przy tej drugiej sytuacji powinienem chyba rzucać, a nie pchać się pod kosz. Niestety, podjąłem złą decyzję. Natomiast wcześniej wyszedłem z ławki. Ręka jeszcze nierozgrzana i oddałem tzw.airballa" - tłumaczył się skrzydłowy Atlasa Stali.

Koszykarze ze Słupska niczego rewelacyjnego w Ostrowie nie pokazali, ale w obliczu słabej gry Atlasa zasłużenie wygrali. Radości z tego nie krył były gracz „stalówki”, a obecnie zdobywający punkty dla Czarnych Marcin Sroka.

- "Cieszę się bardzo z tego zwycięstwa. Ostrów to ciężki teren, gdzie zawsze gra się trudno. Zespół trenera Kowalczyka jest dobrze zbudowany, ale dzisiaj coś mu nie wyszło" - podsumował chyba kurtuazyjnie Sroka.

kmiecikrc.fm