Wydawało się, że wysoko prowadzą i kontrolują mecz, ale na własne życzenie doprowadzili do nerwowej końcówki - mowa o piłkarzach ręcznych Ostrovii, którzy w 52. minucie po rzucie Pawła Dutkiewicza wygrywali z Olimpią Piekary Śląskie 31:20, by później przez kolejne 6 minut nie rzucić bramki. Rywal za to trafił osiem razy z rzędu i doprowadził do stanu 31:28 na nieco ponad 2 minuty przed końcem meczu. Niemoc gospodarzy przerwał Arkadiusz Galewski, który wykorzystał rzut karny. Mówią: Arkadiusz Galewski i Michał Bałwas:

"Końcówka to była tragedia w naszym wykonaniu. Nie wiem, co się z nami stało. Brakło pomysłu na grę. Jeden z nas patrzył na drugiego. Gra była prowadzona w poprzek boiska, a nie w stronę bramki. Tak to później niestety wyglądało. Rywal doszedł nas z 11 bramek na 3. To była tragedia. Inaczej tego nie można nazwać. Dobrze, że w samej końcówce trochę się obudziliśmy i zaczęliśmy grać szybszą piłkę i to dało efekt w postaci zwycięstwa" - powiedział Radiu Centrum Arkadiusz Galewski.

"Na naszą postawę wpłynęły zmiany, które wprowadził trener. Jak tu jednak nie robić zmian i nie dać szansy młodym chłopakom, kiedy prowadzi się różnicą 10 bramek? Myślę, że zbyt szybko uwierzyliśmy w zwycięstwo. Na szczęście w końcówce rzuciliśmy dwie bramki. Mimo przestoju, uważam, że było to kontrolowane zwycięstwo" - powiedział Radiu Centrum Michał Bałwas.

Ostrovia ostatecznie wygrała z Olimpią 34:30. Najwięcej bramek dla zwycięzców rzucili: Galewski 9, Jedwabny 6, Bałwas 5, Bielec i Dutkiewicz po 4. Podopieczni Witolda Rojka z dorobkiem 11 punktów awansowali na czwarte miejsce w tabeli grupy B I ligi.