Dwukrotnie obejmowali prowadzenie w setach na parkiecie lidera, by ostatecznie przywieźć jeden, ale bardzo cenny punkt. Mowa o kaliskich siatkarzach, którzy w sobotni wieczór przegrali na wyjeździe, ale dopiero po tie-breaku z Czarnymi Wirex Rząśnia. MKS znakomicie rozpoczął to spotkanie wysoko wygrywając pierwszego seta 25:14. Potem, jak przyznał Radiu Centrum kaliski trener Marian Durlej trochę zabrakło doświadczenia:

"Trzeba pamiętać, że graliśmy u dotychczasowego lidera, klasowego przeciwnika, gdzie grają zawodnicy z pierwszoligowym doświadczeniem. Pierwszy set był rewelacyjny w naszym wykonaniu, i naprawdę była szansa żeby wywieźć z trudnego terenu komplet punktów. Potem zabrakło jednak tego doświadczenia, spokoju. Mówię o tym elemencie bo większość naszych zawodników to młodzi gracze i w takich decydujących momentach wkradają się niepotrzebne emocje, nerwy i przestoje. Ale nie mam do nich pretensji, bo choć przegrany, to zagraliśmy jeden z lepszych w tym sezonie meczów”.

Drugiego seta kaliszanie przegrali do 21, ale kolejną odsłonę znów wysoko wygrali do 18-tu. Niestety czwarty set ponownie należał do gospodarzy i wygrywając go do 19-tu doprowadzili do tie-breaku. Tu gra była wyrównana do zmiany stron. Potem Czarni odskoczyli i pozwolili przyjezdnym zdobyć tylko 11 punktów. Mimo przegranej MKS Kalisz utrzymał trzecią pozycję w drugoligowym zestawieniu.

Czarni Wirex Rząśnia - MKS Kalisz 3:2 (14:25, 25:21, 18:25, 25:19, 15:11)

MKS Kalisz: Skadłubowicz, Porada, Ozdowski, Łazarowicz, Lipa, Konieczny oraz Wroniecki (l), Pytlarz, Kowalski, Piechociński.