Iwona Buczkowska

12 maja obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Pielęgniarek. Pielęgniarki z Kalisza i całej Polski nie świętowały. Zorganizowałyście wystawę „Dlaczego nasz zawód umiera”. Czy pielęgniarki nie mają czego świętować?

Ten dzień to nie czas na świętowanie. Pielęgniarki od 8 lat czekają żeby rozwiązać problemy całego naszego środowiska, dotyczące poprawy warunków pracy i płacy. Do tej pory nic w tej sprawie nie zrobiono. W 2017 roku było tzw. białe miasteczko w Warszawie. Wówczas padło wiele obietnic, które nie zostały zrealizowane.

Wracając jeszcze do wystawy – to przedsięwzięcie szczególne. Otrzymała Pani sporo gratulacji z całej Polski.

Tak, to prawda. Akcja została oceniona jako bardzo mądra. Chciałyśmy pokazać społeczeństwu dlaczego nasz zawód umiera. Dlatego zorganizowałyśmy salę chorych – tę teraźniejszą, tę jaka być powinna i jaka nas czeka w przyszłości.

Od 2 marca jesteście w sporze zbiorowym z dyrekcją szpitala. O co walczycie ?

Przede wszystkim walczymy o poprawę warunków płacy i pracy. Oczekujemy podwyżek wynagrodzeń 1 000 zł do podstawy i zmiany warunków pracy, tych najtrudniejszych. Chcemy żeby nareszcie zewidencjonowano czas pracy poświęcany na zdawanie raportów pielęgniarskich. Chcemy żeby zmieniono warunki w jakich pielęgniarki pracują. W oddziałach 35-łóżkowych przebywa 54 pacjentów. Chcemy jeszcze zmienić fakt, że pielęgniarki muszą transportować i dźwigać pacjentów. W ramach zmiany warunków płacy zgłosiłyśmy 10 postulatów. Dyrektor skupił się na jednym – na tym dotyczącym raportów pielęgniarskich. Ustawa mówi, że to powinno być od 3 lat ewidencjonowane i wypłacane . Chodzi nam też o uporządkowanie całej papierologii , która angażuje mnóstwo czasu, ale też spraw związanych ze zdobywaniem konkretnych certyfikatów jakości, akredytacji. Te działania odciągają nas od pacjentów. Opieka nad pacjentem schodzi na dalszy plan ponieważ liczy się udokumentowanie każdej zrobionej czynności , bo za to płaci Narodowy Fundusz Zdrowia.

Które z tych żądań są najbardziej realne do spełnienia? Czy 1000 zł podwyżki do podstawy jest realne?

My czekamy 8 lat. Był czas na zrealizowanie tego postulatu. Rozmowy z dyrektorem są trudne i jednostronne. Można je streścić w jednym zdaniu: podwyżek nie ma i nie będzie. Wszyscy etatowi pracownicy, nie tylko pielęgniarki ze zrozumieniem przyjmowaliśmy twierdzenie, że priorytetem jest dopinanie budżetu. Ten budżet się dopinał przez 8 lat. Musiał się dobrze dopinać, skoro 25 000 000 zł zainwestowano w szpital. Restrykcyjne przestrzeganie budżetu pojawia się wtedy, kiedy pracownicy etatowi mówią o podwyżkach. Ale nie mówimy o tym wtedy kiedy musimy realizować wyroki zasądzone przez sąd, kiedy spełniane są kolejne wymagania NFZ, nie dla zwiększenia kontraktu, tylko dla jego utrzymania, nawet poniżej nakładów, czy nie do końca przemyślanych pomysłów ministerstwa zdrowia, np. pakiet onkologiczny. My cały czas czekamy w kolejce, nawet jak w szpitalu były lata tłuste.

Czy szpital na was stać?

Myślę, że nie.

Ile zarabiają pielęgniarki w kaliskim szpitalu, z najkrótszym stażem i najdłuższym?

Najniższe wynagrodzenie w szpitalu otrzymują nasze najmłodsze koleżanki, wchodzące do zawodu. One mają wyższe wykształcenie, ale na początku nie pracują na dyżurach nocnych i świątecznych. Zarabiają 1950 zł brutto. Na rękę szpital wypłaca im 1 200 zł. Za nocki dodatkowo mogą zarobić 200 w miesiącu . Proszę pamiętać, że pracują w systemie 12-godzinym, 7 dni w tygodniu, od 7:00 do 19:00. Najmniej godzin tj. 144 w miesiącu, a najwięcej 174.

Natomiast przeciętne wynagrodzenie w naszym szpitalu otrzymuje znaczna część pielęgniarek. Ale warunek jest jeden – zainwestowały własne, niemałe pieniądze w rozwój. Czyli muszą się legitymować minimum 20-letnim stażem pracy, wykształceniem wyższym, ukończeniem minimum jednej dwuletniej specjalizacji ,muszą mieć ukończone kursy zawodowe różnego rodzaju , po to żeby szpital dobrze funkcjonował . Pracują też w święta i nocki. Wówczas brutto zarabiają 2 800 zł, czyli za swoja pracę otrzymują 1950 zł na rękę.

Czy każda pielęgniarka powinna otrzymać 1000 zł podwyżki do podstawy?

Mówiąc o 1000 zł podwyżki w ogóle, chciałyśmy uporządkować nasze wynagrodzenia. Ponadto chciałybyśmy żeby pielęgniarki pracujące na oddziałach obciążonych bardziej, takie jak OIOM czy wewnętrzny, były wynagradzane dodatkowo, za ekstremalne warunki pracy.

Czy to jest możliwe? Co na to dyrektor szpitala?

Pomimo, że pielęgniarki z OIOM trzykrotnie występowały o takie dodatki, zawsze odpowiedź jest negatywna.

Co się stanie, gdy wasze żądania nie zostaną spełnione? Jak działania planujecie?

Jesteśmy zmęczone tłumaczeniem społeczeństwu jak bardzo jest ważna nasza praca. My nikogo nie chcemy straszyć . Pokazałyśmy jasno dlaczego nasz zawód umiera, organizując salę chory z przyszłości. To będzie samoopieka i samopielęgnacja. Ten scenariusz jest realny. Jeśli nie zatrzymamy cichego odchodzenia pielęgniarek od łóżka, nie tego spektakularnego, którego wszyscy się boicie. Ja już przechodziłam w „okrąglaku” odchodzenie od łóżek pacjentów. To jest najtrudniejsza decyzja. My, pielęgniarki przegramy walkę o istotę tego zawodu . Ale proszę pamiętać, że wraz z nami przegra każdy z nas.

Średnia wieku pielęgniarek rośnie, nie ma chętnych do pracy, czy to jest związane z ciężką pracą i niskimi zarobkami?

Trudno oczekiwać, że młode koleżanki będą się garnęły do zawodu skoro każdą podwyżkę musimy wywalczyć. Pracy jest bardzo dużo, wynagrodzenie, które proponujemy na wejście też nie jest zachęcające.

Z danych Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Kaliszu wynika, że ¾ absolwentek, m.in. pielęgniarstwa w Kaliszu zgłasza się po dokument uprawniający do wykonywania zawodu.

Tak, studiują, ale nie po to żeby pracować. Jeśli odbierają ten dokument, to wyjeżdżają . W szpitalu na 665 pielęgniarek, 500 z nich ma staż powyżej 20 lat.

Co się musi stać, żeby było choć trochę lepiej?

Musimy mieć ustalone kroczące wynagrodzenie. Myśmy przyszły pracować i chcemy za naszą pracę otrzymać wynagrodzenie. My nie chcemy być dłużej zakładnikami systemu, który wymaga od nas coraz więcej, dając coraz mniej. To nas się obrzuca się odpowiedzialnością za to, że taki jest stan rzeczy. Jest niebezpiecznie. Mówimy – nie dajemy rady, ani papierom, ani tym, że się musimy opiekować 54 pacjentami na 35-łóżkowym oddziale. Nie da się powiedzieć, że pielęgniarkom się nie chce – nie dają rady i fizycznie i psychicznie. To niewydolna rodzina, MOPS-y i GOPS-y spowodowały, że oddziały szpitalne stały się zakładami opiekuńczymi, schroniskami dla bezdomnych itd.

(Radio Centrum 106.4 - Maglownica – 15. maja 2015 – Gość: Iwona Buczkowska, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych w kaliskim szpitalu; Prowadzenie: Małgorzata Wojtyś)