Tak groźnie wyglądającego upadku na zawodach żużlowych w Ostrowie Wielkopolskim nie było już dawno. Podczas niedzielnego meczu w siódmym wyścigu Adrian Gomólski nie opanował motocykla na wyjściu z łuku i z całym impetem uderzył w bandę, zahaczając po drodze o kolegę klubowego, Daniela Nermarka. Kibice na moment zamarli z przerażenia.

Wypadek wydarzył się na prostej kilkanście metrów przed maszyną startową, w miejscu gdzie nie ma już pneumatycznych band. Gomólski został odwieziony do szpitala. O stanie zdrowia zawodnika w niedzielny wieczór informował lekarz, Adam Stangert a sytuację wypadku opisuje trener Janusz Stachyra.

„W tej chwili wiadomo, że u Adriana Gomólskiego nie stwierdzono żadnego krwiaka w głowie. Prawdopodobnie jest niestety złamanie w obrębie kostki przyśrodkowej. Resztę wyjaśnią badania, które są jeszcze w toku. Zawodnik jest przytomny, niestety bardzo dotkliwie obolały. Uważam, że na to, jak wyglądał upadek, stan Adriana Gomólskiego jest zadowalający" - oceniał lekarz zawodów.

„Adrian Gomólski popełnił szkolny błąd. Zanotował upadek na prowadzeniu, na normalnym torze, bez żadnych dziur czy innych niespodzianek. Takie wypadki niestety w ferworze walki się zdarzają. Należy tylko mu życzyć powrotu do zdrowia" - dodał Janusz Stachyra.

Dodajmy, że drugi z uczestników karambolu Daniel Nermark kontynuował zawody. Nie był w stanie jednak pojechać wszystkich wyścigów. Szwed bowiem odmówił m.in. startu jako joker, gdyż nie czuł się na siłach, by po takim upadku walczyć na sto procent możliwości.

kmiecikrc.fm