Ponad pół setki bezdomnych przewinęło się w ciągu 15 lat przez schronisko Towarzystwa Brata Alberta w Pleszewie. W sobotę schronisko otwiera swoje drzwi dla każdego, kto zechce przyjść i zobaczyć, jak żyją ludzie, którzy z różnych powodów stracili dach nad głową.

A stracić dom jest bardzo łatwo. Najczęściej przez alkohol, który sprawia, że mężczyzna odchodzi od rodziny, albo ta rodzina go odrzuca. Błąka się po dworcach, melinach, ulega wypadkom, jest głodny, przemarznięty, trafia do szpitala a stąd do schroniska. Czasem przychodzi tu sam, kiedy straci mieszkanie. Stałych mieszkańców domku przy ul. Piaski jest około 25. Reszta to przelotne ptaki, które wiosną wychodzą, zimą wracają. Bo w pleszewskim schronisku nie wolno pić alkoholu. I powinno się pracować na rzecz domu, który dzięki pozyskiwanym przez Towarzystwo Pomocy św. Brata Alberta wciąż się rozbudowuje i polepsza warunki życia. Tego z żelazną konsekwencją przestrzega kierownik Ireneusz Stefaniak. Pewnie dlatego niektórym bezdomnym udaje się utrzymać pion, pracują, nie piją, niektórzy próbują odbudować relacje z dziećmi. Kiedy w czwartek wieczorem ich odwiedziliśmy, przygotowywali się do otwartych drzwi, które organizują w sobotę od rana do wieczora. I wszystkich zapraszają na kawę z plackiem i grochówkę. Własnoręcznie ugotowaną.

kuczynskarc.fm