W środę odbyło się kolejne spotkanie sztabu kryzysowego miejskich i powiatowych służb w Ostrowie. Zapadła decyzja, by jeszcze do 13:00 trwała akcja pomocy. Po tej godzinie sztab zbierze się ponownie, by na bieżąco ocenić sytuację. Przez ostatnią dobę na dworcu wydano ponad 750 ciepłych posiłków. W pomoc pasażerom zaangażowanie są wszystkie służby, również straż miejska i policja.
"To nie było zadanie z zakresu naszych kompetencji, ale też nie można było postąpić inaczej" - powiedziała Radiu Centrum wiceprezydent Marlena Maląg: "Zabezpieczyliśmy nie tylko naszych mieszkańców, ale przede wszystkim podróżnych, którzy przez Ostrów przejeżdżali. Zależało nam na tym, żeby miasto i powiat w takiej potrzebie wyciągnęło rękę z pomocą. Mieliśmy sygnały od ludzi, którzy przez 9 godzin podróżowali do Warszawy i przez całą drogę nie dostali żadnej informacji, co dalej. Dopiero, kiedy wysiedli w Ostrowie udzielono im pomocy. Dla ludzi to jest bardzo ważne."

Miasto i powiat przygotowały pomoc już w poniedziałkowe popołudnie. Do współpracy jako wolontariusze zgłosili się uczniowie szkoły gastronomicznej. Posiłki przygotował Caritas.

* * *

Wtorek, 21 stycznia 2014

Ponad pół tysiąca wydanych posiłków, opieka Caritas, pracownicy, którzy czuwają przez całą noc. To efekt działań połączonego sztabu kryzysowego powiatu i miasta na dworcu PKP w Ostrowie. "Samorządy przejęły na siebie rolę, z którą nie poradzili sobie przewoźnicy - zaopiekowania się pasażerami" - mówili podczas posiedzenia sztabu włodarze miasta i powiatu.
"Pracujemy tu od poniedziałkowego popołudnia, kiedy sytuacja zaczęła się robić naprawdę dramatyczna" - powiedział Radiu Centrum Piotr Olszak, szef miejskiego zarządzania kryzysowego:

"Sytuacja wygląda na spokojną, ale wiadomo, że pociągi mają duże opóźnienia. Ludzie w podróży byli bardzo długo, czekali na uruchomienie składów, udrożnienie trasy. Dlatego postanowiliśmy rozwinąć bezpłatny punkt wydawania posiłków i napojów. "

"Losami pasażerów długo nie interesował się żaden z przewoźników. We wtorek rano do pomocy włączyło się Intercity, ale przysyłając swoich pracowników bez uprawnień decyzyjnych. Ludzie często od bardzo wielu lat związani z koleją, musieli się wstydzić za brak kompetencji swoich szefów. Pozostali przewoźnicy do tej pory nie zgłosili ani pomocy, ani nie poprosili o nią władz miasta" - powiedział Paweł Rajski, starosta ostrowski.

"W części pociągów nawet nie działa nagłośnienie, więc informujemy pasażerów, z osobna, że w Ostrowie czeka na nich posiłek i opieka" - mówi kierownik pociągu Intercity:

"Jest krytycznie. Pracując od tylu lat nie spotkałem się z taką sytuacją, zwłaszcza w tym regionie. Myślę, że działanie sztabu kryzysowego trzeba przedłużyć przynajmniej do środy, bo w tej chwili nic nie jest jeszcze opanowane do końca. Warunki są trudne."

W poniedziałek wieczorem, mimo kryzysowej sytuacji właściciele barów na terenie dworca zamknęli swoje lokale. "Za otwarcie toalet i pozwolenie na skorzystanie z nich musiało zapłacić miasto. Ta sytuacja pokazała również całą organizację PKP - każda część podlega innej spółce: toalety, kasy, nagłośnienie" - powiedziała Sylwia Nowicka, rzecznik prasowy ostrowskiego magistratu.

Na popołudniowym posiedzeniu sztabu kryzysowego zapadła decyzja, że prace i wydawanie ciepłych posiłków zostają przedłużone do środy rano.

Łupem złodziei - zbieraczy złomu padały już linie energetyczne, pokrywy studzienek, a ostatnio maszyny cukiernicze. W styczniu doszło do włamania do jednego z magazynów przy ulicy Wrocławskiej w Kaliszu. Sprawcy przecięli śruby zabezpieczające drzwi i dostali się do wnętrza pomieszczenia, w którym znajdowały się maszyny. Mówi Radiu Centrum st. sierżant Anna Jaworska - Wojnicz, rzecznik kaliskiej policji:

"Sprawcy, którzy się dostali do środka rozebrali te maszyny, na mniejsze elementy, które następnie wynieśli. W trakcie czynności kaliscy policjanci ustalili, że w sprawę może być zamieszany 38-letni kaliszanin. Mężczyzna został zatrzymany, w trakcie przesłuchania przyznał się do włamania. Za kradzież z włamaniem grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności. W trakcie dalszych czynności okazało się, że sprawca jest również zamieszany w dwa inne włamania".

Niestety maszyny nie nadają się już do użytku, a właściciel oszacował straty na kwotę około 62 000 złotych. Trwają dalsze czynności w tej sprawie, bowiem 38-latek prawdopodobnie nie działał sam. Dlatego niewykluczone, że już wkrótce kolejna osoba usłyszy zarzuty w tej sprawie.

Doktor Jerzy Ceglecki tymczasowym zastępcą dyrektora Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Ostrzeszowie. Ordynator oddziału chirurgii będzie pełnił tę funkcję do momentu rozstrzygnięcia nowego konkursu na to stanowisko. "Sporo czasu poświęciłem, aby przekonać doktora Cegleckiego do współpracy. Myślę, że jeszcze wiele rzeczy musimy omówić, a także przygotować wspólną koncepcję szpitala" - powiedział Radiu Centrum dyrektor ostrzeszowskiej placówki, Krzysztof Wywrot:

"Bardzo się cieszę, że po przeprowadzeniu rozmów z kilkoma osobami udało mi się przekonać doktora Cegleckiego do tymczasowego objęcia tego stanowiska. Uważam, że będziemy mieć wspólne wizje i identyczne podejście do wielu spraw. Tym bardziej, że przez wiele miesięcy był kłopot ze znalezieniem osoby, która podjęłaby się tego wyzwania. Zastępca ds. medycznych nie pełni całego etatu. Dlatego doktor Ceglecki pozostanie ordynatorem chirurgii, a nową funkcję będzie wypełniał na 1/4 etatu".

Ponieważ obecny dyrektor Krzysztof Wywrot jest menadżerem służby zdrowia, zastępcą dyrektora placówki musi zostać lekarz.

Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej w Pleszewie przeniósł się do nowej siedziby. Mieszkańcy bloków pytają, ile kosztowała modernizacja pomieszczeń i kto za to zapłaci.

Przez 30 prawie lat biura zarządu mieściły się w dwóch mieszkaniach na osiedlu Reja. Ciasno było pracownikom oraz mieszkańcom bloków, którzy przychodzili to załatwiać sprawy w kasie czy w zarządzie. Przy akceptacji Rady Nadzorczej, zarząd postanowił wyremontować i nadbudować 40 - letni barak, gdzie mieścił się dział techniczny spółdzielni. ''Ze sprzedaży dwóch mieszkań, gdzie były biura oraz czterech mieszkań, które uzyskano po adaptacji poddasza w bloku na ul. Grunwaldzkiej uzyskaliśmy 454 000 złotych, brakujące 52 000 złotych dołożyliśmy. Te dołożone pieniądze na pewno by nie wystarczyły na remont baraku a także na dostosowanie starej siedziby do wymogów BHP oraz PIP'' powiedziała Radiu Centrum prezes SML-W Monika Falk - Filipowicz. Dodała, że prace instalacyjne przy modernizacji, wykonała ekipa techniczna spółdzielni.