Mieszkańcy gminy Żelazków, w powiecie kaliskim, nie ustępują w sprawie zamiaru likwidacji miejscowych szkół. W niedzielę zorganizowali pikietę przed tamtejszym urzędem. Po kilkunastu minutach wszyscy protestujący weszli na salę, gdzie odbywał się Gminny Dzień Kobiet. Właśnie podczas tej imprezy chcieli przedstawić swoje postulaty, a przede wszystkim propozycje zreformowania oświaty w tej gminie.
W pikiecie wzięło udział blisko 150 osób. Mieszkańcy są oburzeni poczynaniami wójta i sposobem podejmowania przez niego decyzji.
"Będziemy bronić naszych szkół" - powiedział Radiu Centrum uczestniczący w protestach Włodzimierz Czarnecki. "Chcemy, aby te szkoły faktycznie pozostały. Nie jest prawdą to, co wójt mówił na sesji, że te szkoły są nieopłacalne. Jesteśmy otwarci na rozmowy i wprowadzenie oszczędności, ale na pewno nie na zamknięcie szkół. I będziemy walczyć do końca."
"Zebraliśmy się, ponieważ organizowany jest tu Gminny Dzień Kobiet" - dodaje stojąca obok kobieta. "My jesteśmy tym faktem bardzo oburzeni. Tu jednym ludziom wali się świat, bo zamyka się szkoły, a inni się bawią."
"Na zebraniu wójt mówił, że nie ma na nic pieniędzy, bo gminna kasa jest pusta" - dodaje Ewa Kowalska. "Skoro nie ma pieniędzy, to po co się robi takie imprezy. Na to pieniądze są? Jesteśmy rodzicami i osobami, które budowały szkołę w Dębem. Wiele daliśmy na tę budowę z własnej kieszeni, a teraz wójt bezczelnie chce nam to zabrać."
Protestujący weszli na salę, bo chcieli aby szersze grono mieszkańców gminy zorientowało się, co dzieje się w gminnej oświacie. Tam, atmosfera z minuty na minutę stawała się coraz bardziej gorąca. Obu stronom puszczały nerwy.
"Ja jestem za tym, aby zamykać szkoły" - powiedziała jedna z uczestniczek Dnia Kobiet, przeciwniczka pikiety. "W niektórych klasach jest po 5 dzieci i tam nauczyciel zarabia tyle samo co osoby uczące w klasach, gdzie jest 25 dzieci. Wielu pracowników traci pracę i nikt się tym nie przejmuje. A tu kilku nauczycieli straci pracę i wielce się oburzają."
"Chcemy zająć Wam zaledwie 15 minut i wyjaśnić o co nam chodzi" - dodał przerywając imprezę Andrzej Kaźmierczak. "Wójt pokazuje, że nie zna się na edukacji. Żądamy, aby zewnętrzna firma opracowała audyt i zrobiła porządek z naszą oświatą."
I tylko tyle mogli powiedzieć pikietujący, bo wójt nie pozwolił im zabrać głosu. Wyłączył po prostu mikrofon. Wtedy emocje sięgnęły zenitu. Negocjacje były burzliwe, a nerwowa atmosfera udzieliła się też uczestniczkom niedzielnej imprezy. Z sali padały nawet wulgarne słowa.
"Chcę powiedzieć tylko jedną rzecz, jeśli tak uczycie w szkole - to naprawdę jest fatalnie" - próbował przekrzyczeć protestujących wójt Andrzej Nowak. Radiu Centrum wyjaśnił, że obchodzony jest właśnie Dzień Kobiet i to wszystko co może w tej sprawie powiedzieć. Nie chciał komentować sytuacji. "Jest miło, że tak dopisało towarzystwo" - dodał wójt Nowak, który zaraz zniknął za drzwiami kuchennego zaplecza.
W końcu protestujący odpuścili. Wyszli z sali i już na zewnątrz powiedzieli głośno to, co mieli przekazać podczas pikiety wójtowi i uczestniczkom Dnia Kobiet. Wciąż mają nadzieję, że władze gminy zmienią zdanie co do likwidacji szkół.
Protestujący są w trakcie zakładania stowarzyszeń, z pomocą których chcą prowadzić likwidowane przez gminę szkoły. Jednak władze gminy się na to nie zgadzają.
marciniak
rc.fm
