To nie był zwykły mecz o ligowe punkty. To było spotkanie o być albo nie być w pierwszej lidze, któremu towarzyszyło wiele podtekstów i kontrowersji. Gorąco było nie tylko na trybunach, ale również w parku maszyn i na torze. Ostatecznie KM Lazur przegrał w Grudziądzu 42:47, ale w dwumeczu - po zweryfikowanym wyniku - okazał się lepszy. To ostrowianie powalczą w barażach z wicemistrzem II ligi. GTŻ natomiast czeka degradacja. O to, co do powiedzenia po niedzielnym meczu mieli trenerzy obu ekip: Janusz Stachyra i Robert Kempiński.

„Lekko nie było. Większość już pewnie postawiła na nas krzyżyk. Z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim sponsorom. Bez wyjątku. Tym, którzy się od nas odwrócili i tym, którzy do końca byli z nami. Szczególne słowa uznania należą się braciom Janowi i Andrzejowi Garcarkom. Problemów mieliśmy sporo. W trakcie meczu Daniel Nermark zjechał z toru i powiedział, że nie da rady walczyć, bowiem odnowiła mu się kontuzja pleców, jakiej nabawił się w Anglii. Wiem, jaki to jest ból, stąd w pełni zrozumiałem Szweda" - mówił Stachyra.

„Jeżeli chodzi tylko o wynik sportowy, to my cieszylibyśmy się ze zwycięstwa i siódmego miejsca. Niestety, stało się tak jak się stało i zabrano na 6 punktów. Przez to po meczu w Grudziądzu, my jesteśmy smutni" - podsumował naprawdę smutny trener Robert Kempiński.

Ekipa z Grudziądza cały czas jednak czeka na odpowiedź Głównej Komisji Sportu Żużlowego, która podtrzymała tylko protest ostrowian z pierwszego meczu. GTŻ domaga się jednak odebrania 10 punktów Chrisowi Harrisowi, którego motocykl - zdaniem gości - w trakcie meczu, znajdował się również poza obrębem parkingu. Wszystko wskazuje więc na to, że choć dwumecz o siódme miejsce został już rozegrany to jego echa długo jeszcze będą budzić kontrowersje wśród zainteresowanych klubów.

kmiecikrc.fm