Maglownica

Gościem w Maglownicy jest dziś Tadeusz Malarczyk-dyrektor Aeroklubu Ostrowskiego. Witam Pana serdecznie.

Dzień dobry państwu.

Bardzo się cieszę, że udało się Pana zaprosić, że znalazł Pan czas, bo na lotnisku w Michałkowie sporo się dzieje i o tym chcemy dziś porozmawiać. Trochę się zmieniło od czasu, kiedy Aeroklub Ostrowski to był kawał pola i dwa hangary?

Sporo się zmieniło. Przede wszystkim rozbudowała się baza szybowców i samolotów zarówno aeroklubowych jak i prywatnych, rozwinęła się strefa spadochronowa.

Ale my spotykamy się w szczególnym momencie, bo na kilka dni przed podpisaniem umowy na budowę bazy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pierwsza w regionie, wielkie wydarzenie dla samorządów, dla szpitala, ale co oznacza dla aeroklubu?

Na pewno podniesie prestiż lotniska. Dla pogotowia to możliwość pracy w odległości 50 kilometrów od bazy, dużo bardziej efektywna dla śmigłowca.

Ale to tylko kwestia prestiżu, czy też są wymierne zyski?

Wydzierżawiliśmy 3 hektary lotniska dla LPR pod budowę stałej bazy. Jednocześnie zarząd aeroklubu podjął uchwałę o nie pobieraniu żadnych opłat z tego tytułu. Po prostu chcemy coś od siebie dać dla regionu, bo również tu żyjemy, pracujemy.

Samorządy dołożyły się do budowy bazy, ale niektórzy mają apetyt na więcej i twierdzą, że przy tej okazji można by również pobudować pas startowy. Co Pan na to?

Pas startowy już jest o długości ponad 900 metrów, utwardzony specjalną kratką. Mogą z niego korzystać samoloty do 15-20 ton.

Ale samorządowcy mają apetyt na małą Ławicę, co najmniej.

Może jednak niekoniecznie. Mamy już przykłady takich lotnisk w Polsce, na których żaden samolot nie ląduje, tylko ptaki latają. Regularne loty to nie tutaj, a na potrzeby biznesowe to pas, jaki mamy wystarczy.

Mówiliśmy o finansach, bo w tym roku zmieniły się przepisy i jako aeroklub mieliście do zapłacenia ponad 800 000 złotych podatku. Gmina Ostrów zwolniła was z tego obowiązku, ale co dalej - czy to oznacza kłopoty finansowe w przyszłości?

Lotnisko ma ponad 104 hektary i patrząc tylko na to, wychodzą właśnie takie kwoty. Czeka nas więc kolejny krok, czyli przekształcenie w lotnisko użytku publicznego o ograniczonej certyfikacji. Wtedy z racji ustawy jesteśmy zwolnieni z podatku.

A tak ludzkim językiem co oznacza to przekształcenie?

Dziś mamy lotnisko użytku wewnętrznego, co oznacza, że każdy kto chce do nas przylecieć musi zadzwonić, uzgodnić , prosić o pozwolenie. Lotnisko użytku publicznego będzie dostępne dla wszystkich, a do tego dochodzi parę procedur dotyczących bezpieczeństwa, które trzeba spełnić. Jednak nie będziemy musieli mieć na stanie jednostki straży pożarnej czy pogotowia i nie musimy grodzić lotniska.

Zmienia się więc status, ale nie wymaga to dodatkowych inwestycji?

Parę drobnych zmian, nic wielkiego. Od ubiegłego roku działamy już jako stowarzyszenie, samodzielny klub zrzeszony w Polskim Związku Sportów Lotniczych , czyli przy Aeroklubie Polskim. To wszystko razem z racji ustawy pozwoli nam na zwolnienie z podatku. Będziemy płacić tylko za części wykorzystane do działalności gospodarczej, czyli choćby od restauracji, która działa na naszym terenie.

Wiem, że zabiegacie o dofinansowanie, żeby pobudować własną bazę paliwową?

Rozmawiamy z Fundacją Rozwoju Lotniska, która ma nam pomóc w sprawie budowy. To punkt, który by podniósł rangę lotniska, bo dziś samoloty, które do nas przylatują nie mają możliwości tankowania. Muszą lecieć na przykład do Wrocławia, gdzie dodatkowo płacą za lądowanie i start. Lotnisko w Michałkowie jest w środku Polski, tędy przebiegają wszystkie loty i byłoby to bardzo dobre miejsce na zatankowanie samolotu.

A jaka jest szansa na dofinansowanie tej inwestycji i na jaką kwotę możecie liczyć?

Chcemy modernizację bazy paliwowej prowadzić etapami. W pierwszym pojawiło by się paliwo do samolotów lekkich, na które jest największe zapotrzebowanie, a w drugim paliwo Jet A, czyli do silników odrzutowych.

Czyli jest perspektywa?

Na pewno tak. To długi proces - modernizacja, pozyskanie pieniędzy. Na razie nie chcę mówić o kwotach, bo rozmowy trwają.

Zostańmy jeszcze przy kwestiach finansowych. Wydawało się, że aeroklub wybije się na wielkiej imprezie, jaką był festyn Lotnisko Bliżej Miasta. I pytanie - gdzie są te miliony?

Trudne pytanie pani zadaje. Przy pierwszym festynie aeroklub był współorganizatorem i zarobiliśmy trochę na parkingach. W kolejnych edycjach całą organizację przejęło stowarzyszenie Lotnisko Bliżej Miasta i z tego aeroklub nie pozyskał żadnych pieniędzy.

To ciekawe, bo impreza była wielokrotnie nagradzana, miała wielu hojnych sponsorów, choć ich nazw nie chcieli wymieniać szefowie stowarzyszenia. Podczas festynu przez lotnisko przewinęły się tysiące ludzi. I nagle pieniądze zniknęły, czy impreza cały czas była deficytowa?

To już pytanie do szefów stowarzyszenia.

Rozumiem. Jest takie powiedzenie, że dżentelmena poznać po tym jak kończy. W przypadku tego stowarzyszenia skończyli z wami współpracę niekoniecznie miło, bo doszło do skandalu, kiedy usunęli Pana ze stanowiska. Co było potem?

Potem było walne zgromadzenie, podczas którego przedstawiłem swoje racje. Nie potwierdziły się zarzuty, jakie mi stawiano. Dalej pracuję i jestem otwarty na współpracę, choć członkowie stowarzyszenia zrobili mi bardzo dużo krzywdy, wylało się na mnie mnóstwo internetowego hejtu. Ale życie idzie dalej.

Ale też po 25 latach pracy na lotnisku musiał się Pan z paroma osobami spotkać w sądzie.

Niestety wygląda na to, że w Internecie można sobie wypisywać co się chce. Sprawa została umorzona, bo właściciele adresów IP stwierdzili, że do ich laptopów mogło mieć dostęp więcej osób, mieli też nie zabezpieczone wi-fi i każdy mógł korzystać.

Kiedyś już w radiu słyszeliśmy takie tłumaczenie od jednego pana radnego.

Dla mnie sprawa jest zakończona, nie zamierzam się kopać z koniem. Robię swoje i niech oceniają efekty.

Ale te efekty są oceniane dobrze, bo wtedy właśnie w tym kryzysowym czasie zebrali się członkowie aeroklubu, stanęli za panem murem i wyrzucili członków stowarzyszenia Lotnisko Bliżej Miasta. Jakie to uczucie dla Pana?

To była duża rzecz, takie dowartościowanie. Zwłaszcza, że w wyborach do nowego zarządu dostałem największą liczbę głosów. Ale ważne było to, że stanęła za mną również młodzież, dla której nie zawsze byłem łagodny i miły, a raczej mocno wymagający.

Lotnisko w Michałkowie pozostanie miejscem rekreacji, nie musimy się bać, że będzie tu druga Ławica?

Nie, na pewno nie. Zawsze mówiłem, że z tu nie można robić lotniska komunikacyjnego. Mamy szybowników, szkolimy młodzież, mamy tu sukcesy, którymi możemy się pochwalić i tak niech zostanie.

Jest Pan szefem aeroklubu, instruktorem, musi być też menadżerem. Nie brakuje Panu samego latania?

Miałem przerwę w lotach po chorobie, ale teraz nadrabiam. Już w MIG-a czy Iskrę nie wsiądę jak kiedyś, to wiem, choć bardzo bym chciał. Po skończeniu szkoły w Dęblinie pracowałem tam jako instruktor przez 20 lat i cały czas jestem związany z lotnictwem. To jest moje drugie życie, jak mówi moja żona.

Bardzo dziękuję za spotkanie.

Dziękuję bardzo i zapraszam na lotnisko do Michałkowa.

Radio Centrum 106.4 - Maglownica_26 lutego 2016_Gość: Tadeusz Malarczyk- dyrektor Aeroklubu Ostrowskiego. Prowadzenie: Arleta Zeidler