Wynikiem 4:1 dla Centry Ostrów zakończył się zaległy mecz IV rundy Pucharu Polski z LKS-em Czarnylas. Mecz wzbudził sporo kontrowersji. Arbiter bowiem podyktował aż cztery rzuty karne. Wyrzucił z boiska także czterech piłkarzy - jednego z Centry Ostrów i aż trzech z Czarnegolasu. Centra w V rundzie zmierzy się już na wiosnę z trzecioligową Calisią Kalisz.

Do przerwy Centra prowadziła 2:1. Wszystkie trzy bramki padły z rzutów karnych. W drugiej połowie Centra strzeliła jeszcze dwa gole, tym kolejnego z jedenastki. Skutecznym egzekutorem wszystkich rzutów karnych był Tomasz Adamiak.

„Po raz pierwszy w karierze strzelałem trzy rzuty karne w jednym meczu. Fajne uczucie, tym bardziej, że wszystkie trzy wykonałem skutecznie" - powiedział po meczu autor hat-tricka.

W drugiej połowie gra się zaostrzyła. Sędzia nie wahał się seryjnie wyrzucać piłkarzy z boiska. Uwagi do pracy arbitrów mieli obaj trenerzy. Mówi Mariusz Posadzy z Centry.

„Forma obu zespołów była... andrzejkowa. Sędzia także trochę się pogubił. Wykartkował oba zespoły zupełnie niepotrzebnie. Zrobiła się nerwowa atmosfera. W dużej mierze decyzje arbitra zaważyły na wyniku meczu"

Sporo uwag do pracy arbitra miał także szkoleniowiec LKS-u Michał Szewczyk.

„Mecz był słabym widowiskiem, a najsłabszymi jego aktorami byli sędziowie. Niestety, miał być przyjemny mecz, ładna pogoda, dużo kibiców, ale sędziowie sprawili, że nie dało się grać w piłkę nożną"

W tym dziwnym meczu zapamiętano jeszcze inne liczby:

„Trzy czerwone karki dla nas. Jedna dla Centry. 3:1 w rzutach karnych i 4:1 na boisku" - kończy trener LKS-u.

kmiecikrc.fm