Znamy szczegóły śmiertelnego wypadku policjanta koło Koźmina Wielkopolskiego w powiecie
krotoszyńskim. Kilka minut po godz 6 rano czarne kawasaki model ZX 10 R,
kierowane przez trzydziestojednoletniego mężczyznę praktycznie uderzając
czołowo wbiło się w białego Pegeuota 206 nadjeżdżającego z naprzeciwka.
Samochodem kierował dwudziestojednoletni mieszkaniec gminy Koźmin Wlkp. Był
trzeźwy. To był wstrząsajacy widok - mówi jeden ze świadków tragedii - z
motoru nie zostało praktycznie nic. Motocyklista prawdopodobnie jechał zbyt
szybko.

Ten odcinek drogi jest w bardzo złym stanie technicznym.
Nawierzchnia jezdni jest poprzedzielana głębokimi koleinami. Ofiara wypadku
to 31-letni mieszkaniec Koźmina, policjant pracujący na krotoszyńskiej
komendzie policji. Właśnie jechał na kolejny dyżur. Policjant osierocił rodzinę. Zostawił żonę i dwójkę małych dzieci

figielrc.fm, chudyrc.fm

Do Sądu Okręgowego w Kaliszu wpłynęły kolejne pozwy o odszkodowania dla pacjentów zakażonych wirusem żółtaczki typu C w ostrowskiej stacji dializ. Do zakażenia 54 osób doszło na przełomie 2005/2006 roku. Do tej pory 17 z nich starało się o zadośćuczynienie.
Jeden z pacjentów stara się o odszkodowanie w wysokości 150 tys. złotych. Ale do tej pory, choć za chwilę miną już 2 lata jak złożył pozew do sądu - jego sprawa nawet nie drgnęła. Poszkodowany twierdzi, że jego dokumenty są u trzeciego biegłego sądowego w Polsce i wracają do Kalisza. I nikt nie chce ich zaopiniować.
Z kolei mecenas, który reprezentuje część poszkodowanych, w tym ostrowianina - twierdzi , że sprawy jego klientów zmierzają ku końcowi. Część z nich zakończyła się ugodami, z resztą są negocjowane warunki.
Tymczasem do sądu okręgowego w Kaliszu wpłynęło 9 kolejnych pozwów cywilnych. To daje łącznie 26 osób, które starały się już o odszkodowanie. Zakażony pacjent na razie nie myśli o porozumieniu. Mimo, że terapia interferonem, której został poddany - pokonała wirusa żółtaczki- osłabiony organizm nabawił się innych dolegliwości. Nie może pracować i jest skazany na przejście na rentę.

Czy w gminie Godziesze Wielkie, w powiecie kaliskim powstanie krematorium ? Na Linie Interwencyjną Radia Centrum (62 503 11 99) zadzwoniła mieszkanka Bałdonia, która poinformowała o planach budowy takiego obiektu w tej miejscowości. "Nie zgadzamy się na taką inwestycję u nas i będziemy przeciwko niej protestować." - wyjaśniła:

"Jesteśmy w trakcie zbierania podpisów i redagowania protestu zbiorowego przeciwko tej inwestycji. Jesteśmy tym pomysłem przerażeni, nie wyobrażamy sobie mieszkania w pobliżu krematorium, nie wiadomo przecież do końca jaki wpływ będzie ono miało na zanieczyszczenie środowiska. Nie godzimy się na fakt sąsiadowania ze spalarnią zwłok. Uważamy, że nie jest to potrzebna inwestycja ludziom czy gminie. W naszym środowisku nie ma tak mocno zakorzenionej tradycji kremowania ciała po śmierci. Godziesze zawsze kojarzone są z przepysznym ciastem, oraz przede wszystkim czystym powietrzem i pięknymi lasami. Nie dopuścimy więc do tego, aby były kojarzone z krematorium."

"Gmina nie wydała żadnego zezwolenia na realizację takiej inwestycji. Przyjęliśmy zgłoszenie wniosku odnośnie projektu budowy tego krematorium. Poinformowaliśmy o tym pomyśle właścicieli okolicznych gruntów, ziem sąsiadujących z działką, na której miałoby powstać krematorium. Gmina w takiej sprawie nie może podjąć decyzji bez konsultacji społecznych. Biorąc pod uwagę ilość już napływających negatywnych opinii o inwestycji wszystko zmierza do tego, aby nie przyjąć tego pomysłu i nie zezwolić na jego realizację." - dodał Józef Podłużny, wójt Godziesz Wielkich.

Wniosek o uzyskanie zgody na budowę krematorium w Bałdoniu zgłosił do gminy prywatny inwestor. Najprawdopodobniej pod koniec tego tygodnia odbędzie się w tej sprawie spotkanie włodarzy gminy z mieszkańcami Bałdonia.

sadowskarc.fm

Blisko setka mieszkańców Kuchar w gminie Gołuchów przyszła na piątkowe spotkanie z wójtem w sprawie -->>planowanego przekształcenia miejscowej szkoły<<--. Zgodnie z propozycją, w Kucharach miały by pozostać 3 najmłodsze klasy oraz przedszkole. Uczniowie starszych klas mieliby dojeżdżać do większych placówek w gminie.

"Ostateczną decyzję podejmą w tej sprawie radni" - podkreślał wójt Marek Zdunek: "Jako wójt czuje się odpowiedzialny za to co robię i za całą gminę. Uważam, że moim obowiązkiem w tej sytuacji jest przedstawienie takiej propozycji. Jestem przekonany, że nawet w najzamożniejszych krajach jest jakaś minimalna granica opłacalności utrzymania szkoły i tak małych klas. Dla mnie prywatnie jest to bardzo bolesna decyzja, bo nie jest przyjemnie taką propozycję przedstawiać".

"To jest nasza szkoła, pan jej nam nie dał - i pan jej nam nie odbierze" - twardo obstawali przy swoim stanowisku mieszkańcy. Radzili wójtowi szukać oszczędności gdzie indziej: "Zbudujmy o pół kilometra drogi mniej" - proponowali, a nawet zagrozili, że będą zabiegać o odłączenie Kuchar od gminy. "Najlepiej, niech pan zapomni o tym pomyśle, nie stawia takiego wniosku i spokojnie czeka do końca kadencji" - przekonywali wójta.

"Jest jeszcze jedna opcja - szkołę można utrzymać i prowadzić ją jako stowarzyszenie. Dostaniemy wtedy 390 000 złotych subwencji oświatowej. Na razie liczę, czy uda się za te pieniądze placówkę utrzymać" - mówił do zebranych dyrektor szkoły Jacek Król.
Losy szkoły i jednocześnie kondycja gminnej kiesy są teraz w rękach gołuchowskich radnych.Głosowanie podczas sesji 24 lutego.

aleksandrzakrc.fm